Najlepszy horror ostatnich lat, tak? Guzik prawda, moim skromnym zdaniem. Trailer może zwodzić na manowce fanów filmów z dreszczykiem, bo oczywiście sceny w nim ukazane obiecują ciekawy seans. A
Najlepszy horror ostatnich lat, tak? Guzik prawda, moim skromnym zdaniem. Trailer może zwodzić na manowce fanów filmów z dreszczykiem, bo oczywiście sceny w nim ukazane obiecują ciekawy seans. A mnie po obejrzeniu do głowy przyszła tylko jedna myśl: głupie i nudne. Wszystko już było, zero innowacji, a choć temat wampirów atakujących wioseczki na odludziu wałkowano na wiele sposobów, ciągle jest w nim spory potencjał. Potencjał niestety niewykorzystany w tym filmie. Właściwie po kilkunastu minutach oglądania wiadomo, co będzie dalej. "Oni nadchodzą" wciąż powtarzane przez więźnia ma chyba wzmocnić klimat i napięcie, ale jak wzmocnić coś, czego w ogóle nie ma? Ciemno, zimno, odludzie, znikąd pomocy, nie ma prądu, nie wiadomo, co konkretnie nadchodzi - to znaczy nie wiedzą tego bohaterowie filmu - czyli całość wtórna, ale paradoksalnie obiecująca. Że może reżyserzy się postarali i z szablonowego scenariusza wycisnęli coś nowego i zaskakującego. A skąd! Jak zwykle mamy do czynienia z czymś ponadnaturalnym, nieludzkim, potwornym, ale bohaterowie próbują uparcie oślepnąć i ogłuchnąć ("Wampiry nie istnieją. To niemożliwe."), mimo że wszystkie fakty niezbicie świadczą o tym, że istotami mordującymi cichaczem kolejne osoby nie są ludzie. No i kiedy wampiry w końcu nadchodzą... małe zaskoczenie widza. Szkoda, że na minus. To masakryczne brzydale z czarnymi ślepiami, popiskujące czymś, co ma chyba imitować prastary język istot, będących lata świetlne przed nędznymi i prymitywnymi ludzikami. Przywódca zębatych brzydali ma jakąś manię wielkości, wprost proporcjonalną do długości jego szponów. Tylko że wydaje mi się, iż istoty będące tak stare, doświadczone i silne powinny być nieco mniej... prymitywne i zwierzęce. A może po prostu za bardzo zapatrzyłam się na Wywiad z wampirem czy kolejne Underworldy, gdzie wampiry są seksowne i zmysłowe. Do kina ten film mógłby mnie przyciągnąć jedynie efektami specjalnymi, bo są zrobione poprawnie, a nawet nieźle. Jest na co popatrzeć. Ale jednak efekty to za mało, wszak nawet na cieniutkim jak barszcz "Dragonballu" ubawiłam się i uśmiałam jak norka, więc prócz efektów miałam niezłą komedię. A tu? Obejrzałam, wynudziłam się - i tyle. Ktoś mógłby zapytać: to po co oglądałaś? Po to, żeby wiedzieć, co to za film, ten świetny horror, i móc go zjechać bez litości. Widziałam, mogę oceniać. Wampiry przybyły, czuły się w miasteczku jak przy suto zastawionym stole, bawiły się w łapanie i tak będących na straconej pozycji ofiar. Miały mało czasu, bo już za kilka dni, za dni parę miało wzejść słońce - po bardzo długiej nocy - a one do tego czasu chciały wytłuc do nogi wszystkich mieszkańców i nie zostawić po sobie śladu. Innymi słowy spalić miasteczko do popiołów. A tu mała niespodzianka, bo natrafiły na opór, i to dosyć zacięty, a potem na godnego siebie przeciwnika. Z tym że ten przeciwnik, by móc stanąć z nimi do walki, musiał się zmienić w równie silnego. Końcówka może jeszcze jako tako ratować ten film, ale niestety nie na tyle, żebym z czystym sumieniem mogła go polecić. Może spodoba się komuś, kto nie oglądał wielu dzieł z serii "wampiry atakują miasteczko". Ja się sporo tego typu rzeczy naoglądałam i dlatego "30 dni mroku" mnie nie zadowoliło. To już było, moi państwo, chcemy czegoś więcej.